Razem z początkiem jesieni przyszło do mnie znienacka pewne zniechęcenie i niemoc. Potrzebowałam się oderwać, poczytać coś lekkiego przy kubku kawy. Zajrzałam więc na swój stosik książek i rzuciło mi się w oczy to…
„Szlak Kingi” – pomyślałam: powieść o miłości, tego teraz potrzebuję. Spodziewałam się, że lektury wystarczy mi na tydzień (423 strony!), lecz…przeczytałam ją jednego dnia! Lektura tak mnie wciągnęła, że pochłonęłam ją stojąc nad garnkiem z obiadem i tuląc wieczorem do snu ząbkujące dziecko.
Lektura zaczęła się niewinnie i nie zapowiadała tego, co może wydarzyć się dalej. Kinga, 35-letnia pracownica redakcji pisma dla kobiet, w związku z żonatym mężczyzną. Poznając jej historię było mi jej trochę żal. Wciąż samotna, bo tata odszedł, gdy była mała, a mama zmarła pozostawiając pod opieką Kingi małoletniego brata. Smutki i samotność topiła w alkoholu i imprezach. Aż do czasu, gdy…trafia do wróżki.
Motyw wróżki zaczął mnie podczas lektury trochę niepokoić. Dlaczego? Autorka bardzo realistycznie i wciągająco opowiada o kartach tarota. Przez moment pomyślałam, że może zbyt wciągająco? Kto jednak nie porzuci lektury, ten dowie się, że karty tarota przyniosły bohaterce tylko strach, większy ból i …problemy z elektrycznością. Co bez wątpienia nie skłoni do tego, by po nie sięgać.
W życiu zawodowym bohaterki układa się dobrze – to chyba jedyna dziedzina, którą może się pochwalić. Cóż z tego, skoro nawet tutaj nie czuje się spełniona? Dostaje propozycję wyjazdu do Krościenka, by opisać nowo powstały salon SPA.
Właśnie tutaj zaczyna się jej życiowy przełom, prawdziwa rewolucja z piorunami – i to dosłownie. Salon SPA płonie. Tak samo jak serce kobiety, która w Pieniach poznaje tajemniczych ludzi. Gracja, nastolatka w ciąży z tajemnicą, która przyciąga. Szymon, przystojny mężczyzna poznany na szlaku Kingi (okolica, która była miejscem schronienia dla św. Kingi, patronki bohaterki, o której ona sama nic wcześniej nie wiedziała). Michał, pijaczek ze spalonego SPA, który z czasem okazuje się być kimś ważnym z przeszłości kobiety… Jaki udział w tych wydarzeniach będzie miał również brat bohaterki? Do czego doprowadzą ją nowe znajomości? Czy w końcu odnajdzie spokój, którego szuka od pewnego tajemniczego wydarzenia sprzed 20 lat?
Zapraszam do lektury – wciąga, intryguje, budzi do refleksji. We mnie obudziła iskrę, której brakowało mi w ostatnim czasie. To jedna z tych książek, które czyta się szybko, a pamięta o niej bardzo długo… Bez wątpienia jest w niej iskra nadziei i wiary w to, że Bóg działa w drugim człowieku – czasem gwałtownie i niespodziewanie oraz w to, że nigdy nie jest za późno na zmianę…
Dziękuję Wydawnictwu eSPe za egzemplarz recenzencki!
Tytuł: „Szlak Kingi”
Autor: Katarzyna Targosz
Wydawnictwo: eSPe
Liczba stron: 423
Cena: 39,90 zł
Link do książki na stronie Wydawnictwa TUTAJ
Drugie zdjęcie pochodzi ze strony Wydawnictwa
Dziękuję za każdy pozostawiony po sobie ślad – komentarze mile widziane, również te mniej pochlebne.
Chcesz wiedzieć o nowych wpisach na bieżąco? Zapraszam na mój funpage
Biegnąc pod wiatr
Masz pomysł na kolejną recenzję na tym blogu? Daj znać o czym chciałbyś przeczytać – zobaczę co się da w tej sprawie zrobić.
Jeśli uważasz, że warto – udostępnij, puszczaj w świat. Może ktoś tego teraz potrzebuje?
Interesująco się zapowiada. Jak już przełknę swoje lektury to sięgnę po nią 🙂
Polecam!
Tej książki jeszcze nie czytałam, ale chętnie po nią sięgnę. Wprawdzie moje dzieci już dawno nie ząbkują, ale to chyba nie przeszkoda 😉
Nie, dla mam starszych dzieci też idealnie się nadaje 😉
Dziękuję za piękną recenzję i bardzo miło mi, że książka wzbudziła tyle pozytywnych emocji <3
Pozdrawiam z zaśnieżonych Tatr 🙂
Pani Katarzyno, śmiem krzyknąć „więcej! Więcej!”. Pozdrawiam z zimnego Pomorza (wiatry jak to nad morzem, ale śniegu zero ;))
Ciekawa propozycja skoro tak wciąga, że czyta się w jeden wieczór:)
Wciąga, oj wciąga… 🙂
Nie pamiętam kiedy przeczytałam książkę od dechy do dechy w 24 h! Nie liczę lektur dziecięcych oczywiście! Super, mega wciągająca i lekka lektura! Daje nadzieję! Temat tarotowy lekko mnie już nudził, ale warto było go poruszyć, bo wiele osób kompletnie nie ma pojęcia czy takie „zabawy” mogą się zakończyć.
A nie mówiłam, że można ją przeczytać tak szybko? 🙂