W lutym napisałam tekst „Babska przyjaźń po ślubie„, który w wielu osobach wzbudził pewne kontrowersje. Pojawiło się coś, o czym chciałabym powiedzieć więcej.
Napisałam tam, że wyznaję zasadę: „nigdy nie mów źle o swoim mężu i zachowuj dla siebie to co powinno zostać między małżonkami. To nie oznacza, że nie możesz się wygadać czy poradzić, gdy jesteście w konflikcie. Pamiętaj jednak, że to między małżonkami relacja powinna być najważniejsza.”
Pojawiło się wiele pytań w stylu:
- Co jeśli on ją bije? Ma milczeć?
- Co jeśli poniża, wykorzystuje seksualnie (tak! Istnieje gwałt w małżeństwie!)?
- Co jeśli znęca się psychicznie, ekonomicznie, duchowo?
- Dlaczego ma nie mówić skoro jej źle – może rozmowa jej ulży?
Przyznaję – dla mnie są to sytuacje skrajne. Nie dlatego, że są rzadkie i ich nie ma. Dlatego, że ja sama ich nie doświadczam. Mam wspaniałego, troskliwego męża. Takiego, który kocha i szanuje. Dlatego pisząc o swoim spojrzeniu na babską przyjaźń zaznaczyłam, że nie należy mówić o mężu źle.
Skąd we mnie taki pomysł?
Lubimy narzekać. Kobiety szczególnie (albo tak mi się wydaje…).
Przed napisaniem tekstu o kobiecych relacjach miałam pewną trudną dla siebie sytuację. Spotkałam dawną znajomą i jej narzeczonego. Widziałam go pierwszy raz, nie wiedziałam o nim nic. Ona, jak zawsze – rozgadana. Zaczęła opowiadać o ślubnych przygotowaniach, skarżąc się na to, że on w niczym jej nie pomaga, nie jest zaangażowany i wszystko mu jedno. W ciągu 5 minut usłyszałam potok negatywnych zdań. Nic dobrego. Uderzyło mnie to i odpowiedziałam, że chyba czas by porozmawiali ze sobą kto ma w tym związku rządzić. Jeśli on ma być głową, ona musi zejść z tronu. Przede wszystkim nie mówić o nim źle każdemu napotkanemu znajomemu. Jaki obraz tego mężczyzny miałam? Życiowy fajtłapa? Taki nijaki, do niczego i winny jej nieszczęścia? Nie, chyba raczej mu współczułam…
Wiele jest wokół mnie narzekających kobiet. Czasami wolałabym nie słyszeć tego, co mówią o swoich mężach. Nie dlatego, że nie chce im jakoś pomóc, ulżyć. Zwyczajnie dlatego, że to nie ja powinnam być adresatem tych komunikatów – ale ten, który powinien być najbliższy – własny mąż. To w końcu kobieta jemu ślubuje miłość, wierność i to, że nie opuści, prawda? Dlaczego w kimś ukochanym widzimy tyle wad?
A co w przypadku, gdy dzieje się naprawdę źle? Co i gdzie powiedzieć by otrzymać pomoc?
Z doświadczenia wiem, że kobiety naprawdę cierpiące często milczą. Muszą znaleźć się w granicznej sytuacji by zacząć mówić i prosić o pomoc.
Czy ja jestem gotowa wysłuchać? Myślę, że kiedyś byłam bardziej… Ostatnio zadzwoniła do mnie dawna znajoma z prośbą. Jedyną rzeczą, którą mogłam zrobić na odległość to skierować ją do odpowiedniej osoby w jej otoczeniu. Udało się, bo wysłałam ją do terapeuty – mojego przyjaciela. Wiedziała, że skoro ja mu ufam, ona nie musi się go bać. Tym razem się udało…
Reagujmy na zło! Gdy podejrzewasz – zapytaj! Gdy słyszysz krzyki, postaraj się delikatnie dać znać, że jesteś i służysz pomocą, a jeśli to nie pomaga – powiadom MOPS bądź policję. Nie zostawiaj krzyku uderzenia bez odzewu.
Czy ty jesteś osobą godną zaufania, do której drugi człowiek może przyjść i się wyżalić? Jak reagujesz na zwykłe narzekania? Co jesteś w stanie zrobić w sytuacji, gdy ktoś naprawdę potrzebuje twojej pomocy? Czy potrafisz spojrzeć w czyjeś oczy i widzieć w nich cierpienie mimo przyklejonego uśmiechu? Czy umiesz słuchać bez natychmiastowego doradzania? Ja się tego ciągle uczę…
Pamiętajmy też – dobre komunikaty budują bardziej!
Prawda was wyzwoli, a prawda musi być precyzyjna i aktualna.
Problemem wielu narzekających kobiet jest rozmnażanie bytów: mąż kiedyś tam nie zrobił jakiejś bzdury (poziom zmywania naczyń itp.) , a kobieta przez kolejne kilkanaście lat rozpowiada otoczeniu, że „on nigdy nie zmywa naczyń” – co jest nieprawdą, bo zmywa np. w 30-50-70%. Kiedy pada kwantyfikator NIGDY/ZAWSZE, staje się on fałszywy już po pierwszym przypadku przeczących temu kwantyfikatorowi.
Pozdrawiam.
Miesza Pani porządki.Pani znajoma zazachowywała się nielojalnie wobec swego narzeczonego, a lojalność w związku to podstawa.Po co poruszać tu kwestię władzy?Pani krytyka zachowań kokoleżanki zabrzmiała tak: ona nie ma prawa go krytykować, bo to on ma rządzić.Czyli on już do podobnej krytyki miałby prawo? Co to za nawrót do patriarchatu?Jaki tron dla męża? W małżeństwie jest tron dla Chrystusa, a nie dla jakiegokolwiek człowieka.Pozdrawiam.
Słowa „tron” użyłam jako przenośni. W domyśle – nie staraj się zdominować drugiego człowieka. To nie powrót do patriarchatu, ale spojrzenie na drugiego z miłością, troską i szacunkiem. I tak – na jego skargi zareagowałabym podobnie. Małżeństwo nie jest dla mnie polem ścierania się wpływów, ale związkiem dwóch kochających, dbających o siebie ludzi. Bez krzyczenia wokół jaki ten drugi jest zły… Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za ten komentarz!
Dziękuję za odpowiedź. Jednak wciąż nie rozumiem zdania:”Jeśli on ma być głową, ona musi zejść z tronu”.Zarówno tron jak i głowa to symbole,lub jak Pani woli, metafory władzy.Wymowa tego zdania wciąż pozostaje taka:”Jeśli on ma rządzić, to ona musi przestać rządzić.”Pani komentarz pod tekstem sugeruje jjednak, że myśli Pani inaczej niż to mogłoby wynikać ze zdania zawartego w tekście.
Partnerstwo w związku nie wyklucza zaufania do męża. Mówiąc o mężczyźnie „głowa” patrzę na swojego męża, który tą głową jest. Nie chodzi o dominację. Raczej o pewien sposób patrzenia na małżeństwo jako na pole do realizacji męża – jako opiekuna, wojownika (wojownik nie znaczy agresor), przywódcy. Każdy mądry przywódca radzi się innych. Mąż i żona to jedno, ale to mąż jest dla mnie tym, który zapewnia pewien rodzaj stabilizacji i spokoju. Dzielę się doświadczeniem mojego małżeństwa. Nie musi to być idealne.
Daje Pani tu wyraz pewnemu złudzeniu, tudzież pogubieniu semantycznemu.Podobnie jak nie można być dziewicą i być w ciąży(taki przypadek raz na wieczność), tak nie można mieć męża przywódcy i być z nim w relacjach partnerskich. Albo to związek patriarchalny( władza męża z ewentualnym głosem doradczym żony) albo partnerski( równa pozycja małżonków w procesie podejmowania decyzji).Pani jest niekonsekwentna. Nie oceniam, broń Boże, Pani stylu życia, proszę jedynie o semantyczną uczciwość, czyli używanie słów zgodnie z ich słownikowym znaczeniem.
Może to Pani odbierać w taki sposób 😉 Nic na to nie poradzę 😉 Pozdrawiam serdecznie!
Szkoda,że Pani nie odniosła się do moich argumentów.Pozostaje mi również serdecznie Panią pozdrowić.