Powieść, która jest biografią zakonnicy. Nuda, nie? Pomyśleć można, że będzie pompatycznie lub infantylnie. Spodziewać się można moralizatorstwa, taniej religijności. Jeśli takie jest twoje pierwsze nastawienie – ta książka zmiażdży je totalnie!
S. Benedykta Karolina Baumann dokonała czegoś, przed czym chylę czoła. Pokazała postać błogosławionej kobiety żyjącej w okresie II wojny światowej, w czasach pełnych bólu, biedy i okrucieństwa. Poznałam nie tylko kawałek historii, ale autorka zrobiła coś niesamowitego – pokazała głębię ludzkich serc.
Główną bohaterką powieści jest bł. siostra Julia Rodzińska, dominikanka. Poznajemy ją jako małą dziewczynkę, która ukradkiem wymyka się do kościoła by słuchać gry organowej swojego ojca. Jako dziecko straciła nie tylko dom, ale również rodzinę. Po ciężkiej chorobie zmarła jej matka, chwilę później ojciec, który topił żałobę w alkoholu.
Trafia wraz z siostrą do sierocińca prowadzonego przez dominikanki. Tam odżywa, czuje się kochana i sama decyduje się na drogę zakonną. Zostaje przydzielona do pracy w szkole, później jako przełożona domu sierot w Wilnie.
Poznajemy tutaj zawiłe losy kobiety, której poranione serce przemienia się w niesamowicie życiodajny owoc – jest wyjątkowym wychowawcą, który przywraca porzuconym i niekochanym nie tylko miłość, ale dzieli się z nimi również swoją wiarą.
Autorka pokazała wiele scen, które rozegrały się w wileńskim sierocińcu. Mnie pociągały w niezwykłą stronę – by dawać dzieciom więcej swojej miłości, spokoju, uwagi. W niebywale głęboki sposób potrafiła patrzeć na ludzi (ci, którym się przyglądała niejednokrotnie zmieniali się pod samym wpływem jej spojrzenia…). Potrafiła słuchać i rozmawiać, dla sierot stała się „Matką”.
Przyszedł czas II wojny światowej i to co było dla mnie niezwykle trudne w tej lekturze to opis ogromu ludzkiego bólu i nieszczęścia. Gwałty, morderstwa, dzieci umierające z głodu i dziewczynki sprzedające się na ulicy. Nienawiść, śmierć, ból. Siostrze zabrano ukochane dzieci, nakazano zdjąć habit. Ostatecznie trafia do obozu koncentracyjnego w Stutthof.
Niezwykła historia z wieloma wątkami. Jedynym mankamentem podczas lektury był dla mnie sposób w jaki autorka przeskakiwała w chronologii – jeden rozdział z roku 1943 się kończył, pojawiła się opowieść sprzed 10 lat i znów wracaliśmy do obozu. Czasem gubiłam się w tym gdzie i kiedy jestem (mimo, że jest to w tekście zaznaczone).
Mówić o tej książce można wiele, ale myślę, że każdy może odebrać ją zupełnie inaczej. O ile z wątkami historycznymi nie warto się spierać, to jest rzecz, która w tej powieści powalała mnie na łopatki. Wiara i serce s. Julii.
Autorka pięknie przedstawiła jej rozmowy z Bogiem, rozterki, wątpliwości, ale i ogromne zaufanie, które prowadziło ją w niezwykły dla mnie sposób. Jej największą miłością był Jezus i to przebija się z tej lektury jednoznacznie. Potrafiła Go słuchać, ufać wbrew okolicznościom i kochać pomimo przeciwności. Dla mnie osobiście jest też niedoścignionym wzorem wychowawcy, a opisy jej spotkań, rozmów i relacji sprawiają, że samemu chce się przejść przez życie z większym zaangażowaniem, głębią, poświęceniem.
Nie wiem jak autorce się to udało, ale pokazała jednocześnie ból i odkupienie; beznadzieję i wiarę; miłość i gwałt. To wszystko w sposób tak realny, że przeszywa na wskroś. To najlepsza książka jaką w tym roku przeczytałam… Polecam więc z pełnym przekonaniem!
Tytuł Niebo w kolorze popiołu
Autor s. Benedykta Karolina Baumann OP
Liczba stron 624
Wydawnictwo Edycja Świętego Pawła
Książkę można nabyć m.in. na stronie Wydawcy, któremu bardzo dziękuję za egzemplarz recenzencki!
https://www.edycja.pl/produkty/ksiazki/biografie-i-swiadectwa/inne/niebokolorze-popiolu