Ksiądz Grzegorz Strzelczyk, czy to nazwisko mówi ci cokolwiek? Mnie owszem, od dawien dawna uwielbiam krótkie i mądre komentarze tego śląskiego proboszcza. Czytałam wiele jego wypowiedzi, ostatnio też trafiła do mnie książka – zbiór opublikowanych na przestrzeni kilku lat tekstów, które ukazały się w miesięczniku „W drodze” w cyklu Śląska prowincja.
Powiedzmy szczerze – autor to wybitny teolog, doktor teologii dogmatycznej, ale też zwyczajnie niezwyczajny proboszcz w Tychach. Człowiek wszechstronny, z niesamowicie otwartym umysłem i gorącym sercem. Skąd taka opinia? Wystarczy przeczytać kilka jego wypowiedzi, by dostrzec, że ten człowiek wyróżnia się swoim sposobem patrzenia i mówienia.
Nie jestem wielką fanką felietonów, choć sama jestem też ich autorką. Często jednak irytuje mnie czytanie cudzych opinii z pewnym przekazem w tle: „patrz na mnie, jestem najmądrzejszy”. Takiej postawy u ks. Strzelczyka nie znajdziemy, więc jego felietony – mimo, że czytałam je długo – były dla mnie niesamowitą ucztą dla serca i głowy.
Tematyka, której dotyka autor jest tak szeroka jak wielobarwny jest sam Kościół Katolicki i codzienne życie. Modlitwa, sakramenty, zagrożenia duchowe, celibat, kryzysy w Kościele, przemoc seksualna, wrażliwość na drugiego i wiele innych.
Kapłan przemyca trudną dla laika teologię ze zwykłym ludzkim doświadczeniem. Wątki autobiograficzne mieszają się z wyjaśnieniem zjawisk i problemów, które dostrzegamy w Kościele oraz codziennym życiu i których często po ludzku nie rozumiemy.
Czytałam te felietony długo. Wzięłam jeden, odłożyłam. Za kilka dni wróciłam do lektury. Te spotkania z autorem nie zawsze były pełne refleksji – czasem coś mnie zwyczajnie nie poruszało, ale czytałam dalej. Aż w końcu odkładając ponownie książkę na półkę, odnosiłam wrażenie, że i tak wychodziłam z tego spotkania ubogacona.
Bardzo mocno zapadł mi w serce felieton o podróżowaniu komunikacją miejską, z której korzysta autor. Opowiadał tam, jak to zupełnie bez własnej zgody i chęci był kimś, kto słyszy cudze rozmowy. Jego obserwacja mocno we mnie zapadła…
Ze wstydem przyznaję, że nieco czasu mi zeszło, nim w mojej głowie zagościła myśl o modlitwie. Bo jeśli już stałem się mimowolnym powiernikiem czyjejś miłości, tęsknoty, bólu, żałoby, to może dobrze by było tego człowieka i jego historię powierzyć Chrystusowi? Czy nie o to także chodzi w byciu Jego uczniem – by razem z innymi dzielić radości i bóle życia? By przyzywać nad nimi mocy Ducha Pańskiego? Odtąd taki właśnie środek w środku środków stosuję. Str. 59
Nie wiem czy da się tę lekturę przeczytać ciągiem. Dać się pewnie da, pytanie czy chcemy ją zasmakować i głębiej zrozumieć. Osobiście – bardzo do tego zachęcam.
Mój mąż, który nie jest wielkim fanem książek, widząc co czytam, od razu poprosił bym przypadkiem tej książki nikomu nie pożyczała. Podobnie jak ja, zna teksty autora i wie, że wobec jego opinii człowiek staje zdumiony, iż można tak głęboko patrzeć, doświadczać i potrafić o tym opowiedzieć. Lepszej rekomendacji już chyba nie potrzeba, prawda?
Tytuł Felietony zza hołdy
Autor ks. Grzegorz Strzelczyk
Liczba stron 288
Wydawnictwo W drodze
https://wdrodze.pl/produkt/felietony-zza-holdy/
JEŚLI TEN TEKST WYDAJE CI SIĘ WARTOŚCIOWY I MYŚLISZ, ŻE JESZCZE KOMUŚ MOŻE SIĘ PRZYDAĆ,
TO BĘDZIE MI MIŁO, GDY:
- pozostawisz po sobie ślad w formie komentarza
- zaobserwujesz mojego Facebooka (wtedy będziesz ze wszystkim na bieżąco)
- dołączysz do mnie na Instagramie
- zapraszam też do kontaktu, rozmowy przez mail urbanska.madzia@gmail.com