Jak zrobić rachunek sumienia, tak by „wyłapać” wszystko to, co powinniśmy w sobie zobaczyć i wyznać na spowiedzi?
Czy nie sądzisz, że sumienie dałoby ci znać, że to co zrobiłeś jest grzechem ciężkim? Czy znasz przykazania i nauczanie Kościoła na tyle, że nawet jeśli nie ma dziś w Tobie ani żalu, ani chęci poprawy – to wiesz, że żyjesz w grzechu? Nie chodzi o to co czujesz. Pan Bóg dał nam rozum – w rachunku sumienia warto patrzeć niekiedy czysto rozumowo – szczególnie, jeśli targają nami różne emocje.
Czym się więc martwisz, czego się boisz i … dlaczego? Jeśli jest w Tobie powracający lęk o to, czy dobrze i wystarczająco poprawnie zrobiłeś rachunek sumienia, zachęcam do tego, by przy najbliższej spowiedzi bardzo świadomie wypowiedzieć: „więcej grzechów nie pamiętam, za wszystkie żałuje”. Bóg zabiera je WSZYSTKIE. Te, których nie pamiętasz również. Czy ufasz Mu, że potrafi to ogarnąć, że nie musisz się już tak panicznie bać?
Ciężko o dobry rachunek sumienia, jeśli robisz go raz w miesiącu. Może warto zacząć praktykować go codziennie? Tak, codziennie. Zatrzymaj się w ciągu dnia, niekoniecznie przed samym snem. Popatrz na swój dzień, zdarzenie po zdarzeniu. Czy gdzieś zabrakło miłości, cierpliwości, siły, otwartości itd? Wobec samego siebie, drugiego człowieka i Pana Boga.
Zapisz to, co w jakiś sposób Cię zatrzymuje, co się powtarza każdego dnia. Po kilku dniach takich codziennych refleksji (wystarczy 10 minut, nie katuj się roztrząsaniem każdej sekundy, tylko to co rzeczywiście Cię zatrzymuje!) zobaczysz co jest Twoim największym problemem, wadą, być może źródłem grzechu. Dostrzeżesz gdzie toczy się w Tobie największa walka.
Przykład. Jeśli codziennie czujesz zazdrość wobec znajomych z pracy – do czego to uczucie Cię prowadzi? Zgorzknienia, obgadywania, umniejszania dobra, które robi ten drugi? Czy może ta zazdrość prowadzi do rozwoju, bo zaczynasz pracować nad tym by zadbać o swoje potrzeby i pragnienia, uczysz się je nazywać i o nie troszczyć. Pierwsze prowadzi do grzechu, drugie do błogosławieństwa. Którą drogę wybierasz częściej? Zapisz to…
Gdy na swojej kartce zobaczysz kilka takich przestrzeni – zanieś je do Jezusa w sakramencie spowiedzi. Jak to nazwać i wypowiedzieć? O tym w kolejnym wpisie, zapraszam!
JEŚLI TEN TEKST WYDAJE CI SIĘ WARTOŚCIOWY I MYŚLISZ, ŻE JESZCZE KOMUŚ MOŻE SIĘ PRZYDAĆ,
TO BĘDZIE MI MIŁO, GDY:
- pozostawisz po sobie ślad w formie komentarza
- zaobserwujesz mojego Facebooka (wtedy będziesz ze wszystkim na bieżąco)
- dołączysz do mnie na Instagramie
- zapraszam też do kontaktu, rozmowy przez mail urbanska.madzia@gmail.com
- można wesprzeć moją twórczość, stawiając mi wirtualną kawę https://buycoffee.to/urbanska_blog
Problem jest raczej wtedy, kiedy Kościół coś nazywa grzechem, ale nie jest to przestępstwo, nie ma poszkodowanych ani widocznego i policzalnego zła. Wtedy można dojść do wniosku, że grzech, to jest coś, co nie podoba się Kościołowi, choć samo w sobie niekoniecznie jest złe.
A zazdrość może być reakcją na niesprawiedliwe traktowanie.
Pozdrawiam.