Stały spowiednik – jak, czy warto?
Przyznaję, że takie pytania zawsze powodują we mnie małe zamieszanie… Jak odpowiedzieć prosto na pytanie, na które nie ma łatwej odpowiedzi? Nie da się…
Stały spowiednik to po prostu kapłan, do którego konfesjonału wracasz. Taki, która Cię zna i wie, kim jesteś. Nie trzeba do tego wielkiej filozofii – mnie od dłuższego czasu wystarcza grafik z dyżurami księży. Idę do spowiedzi wtedy, gdy spowiada kapłan, do którego „chcę trafić”. Tyle.
Czy warto? Uważam, że tak. Z jednej strony czuję się bezpieczniej, gdy znam księdza, który słucha mojej spowiedzi. Choćby ze względu na to, że wiem, że nie odpali jakimś głupim tekstem, albo na mnie nie nakrzyczy. Wszak – niestety – takie rzeczy się zdarzają. Z drugiej strony, ksiądz który któryś raz słucha mojej spowiedzi, wie o mnie więcej. Niektórzy się tego wstydzą, ja to uważam za łaskę. Dlaczego? Łatwiej jest podjąć konkretną pracę nad sobą, gdy ktoś zna choć trochę kontekst Twojego życia, codzienności. Wtedy może udzielić Ci jakiejś konkretnej rady, wskazówki.
Jak taką osobę znaleźć? Nie wiem, naprawdę nie wiem. Ja po prostu modlę się o takiego człowieka dla siebie i wiem, kiedy jakiś konkretny kapłan jest odpowiedzią na moją modlitwę. Możesz kierować się też tym, że wobec jakiegoś księdza czujesz większe zaufanie – wszak w spowiedzi jest ono ważne.
Ze spowiedzią niestety jest trochę tak, że łatwo nam zatrzymać się na osobie spowiednika. Jedni szukają głuchego. Drudzy takiego, który nie tylko uważnie słucha, ale i powie coś, co pomoże walczyć z grzechem oraz w jakiś sposób wesprze nas duchowo. Jednak na tym polu często doznajemy zawodu – czasem słusznie, gdy ksiądz w konfesjonale okazuje się być mało kulturalny. Niekiedy jednak to nasze oczekiwania były nieadekwatne, a nie reakcja spowiednika.
Nauka wolności i pozwolenia Bogu na to, by działał tak jak On chce i przez kogo chce jest trudna. Warto wybierać spowiedników świadomie, ale z drugiej strony nie stawiać ich w centrum tego sakramentu i nie odkładać go w nieskończoność, czekając na konkretnego kapłana.
Dziękuję za nasze wspólne, adwentowe rozważania. Jeśli zrodziły się w Tobie jakieś pytania – zapraszam do komentarzy bądź wiadomości prywatnych. Niech owocują w naszym życiu – nie tylko w tegorocznym adwencie 😉
JEŚLI TEN TEKST WYDAJE CI SIĘ WARTOŚCIOWY I MYŚLISZ, ŻE JESZCZE KOMUŚ MOŻE SIĘ PRZYDAĆ,
TO BĘDZIE MI MIŁO, GDY:
- pozostawisz po sobie ślad w formie komentarza
- zaobserwujesz mojego Facebooka (wtedy będziesz ze wszystkim na bieżąco)
- dołączysz do mnie na Instagramie
- zapraszam też do kontaktu, rozmowy przez mail urbanska.madzia@gmail.com
- można wesprzeć moją twórczość, stawiając mi wirtualną kawę https://buycoffee.to/urbanska_blog
Wszystko zależy od indywidualnych potrzeb.
Jeśli ktoś faktycznie chce zmienić swoje życie – warto mieć stałego spowiednika.
Jeśli ktoś chodzi z obowiązku – nie warto.
Jeśli ktoś idzie, bo rodzina się uparła, by być świadkiem/chrzestnym itp. – wtedy szuka się głuchego lub kościoła, gdzie trwa remont.
Pozdrawiam.
Jeśli „rodzina się uparła”, by być chrzestnym, to człowiek powinien odmówić, jeśli sam nie praktykuje wiary, a siebie samego traktuje poważnie.