Wiele razy słyszałam słowa: „przesadzają z tym autyzmem”. Powód jest prozaiczny – wokół nas pojawia się coraz więcej osób zdiagnozowanych pod kątem spektrum czy Zespołu Aspergera. Czy kiedyś było ich mniej? Owszem, ale tych zdiagnozowanych, bo zmagających się z autyzmem z pewnością nie!
Mało jeszcze wiemy na temat samego autyzmu, czy tego dlaczego nie był przez lata przedmiotem badań psychiatrów. Dziś na szczęście wiedza jest ogólnie dostępna, choć dorośli nie czują potrzeby, by po nią sięgać. Do czasu, gdy spotkają na swojej drodze osobę nieneurotypową (wiesz, że autyzm to nie choroba?!). Sama mam w swoim najbliższym otoczeniu dwie osoby dorosłe oraz troje dzieci, które wyróżniają się swoją nieneurotypową wrażliwością. Właśnie dlatego chciałam sięgnąć po książkę autorstwa Sary i Larrego Nannery Co teraz powiedzieć? Spektrum autyzmu a skuteczna komunikacja w życiu, pracy i miłości.
Ta pozycja jest wyjątkowa, bo Sarah opisuje swoją codzienność z perspektywy osoby, u której w dorosłym życiu zdiagnozowano spektrum autyzmu. Jej mąż jest osobą neurotypową. Mają dwoje dzieci, w tym jedno ze spektrum. Dostajemy więc do ręki opowieść z pierwszej linii frontu – perspektywę zmagań dorosłego i dziecka.
Dużo w tej publikacji informacji medycznych, z pogranicza neurologii i psychiatrii. Dużo osobistych zmagań autorki i jej historii. Idealnie dopełnia to spojrzenie Larrego, jako osoby trochę z boku, choć w układzie z osobami przeżywającymi codzienne trudności komunikacyjne, sensoryczne (przetwarzanie bodźców, np. światła, dźwięku itd.) inaczej niż on sam.
Autyzm nie zawsze „widać”, często więc ludzie nie wiedzą dlaczego czują, przeżywają, myślą inaczej niż reszta społeczeństwa. Dlaczego nie rozumieją żartów, nie czują potrzeby uśmiechu na powitanie, czy nie potrafią nazwać swoich emocji? Czemu tak trudno poruszać im się w świecie kłamstwa i aluzji (które dla nich bywają niezrozumiałe)? Skąd w nich poczucie, że wali się świat albo nerwowość, gdy ich ściśle ustalony plan obsuwa się jedynie o 5 minut? Sarah opisuje swoją drogę kariery zawodowej dotykając tych obszarów w taki sposób, że ze zdziwieniem stwierdzałam: „tak można to odbierać, serio?”.
Sama część poświęcona dziecku pojawia się na końcu, jest jej bardzo niewiele, więc jeśli szukasz lektury poświęconej stricte autyzmowi dziecięcemu, warto poszukać gdzie indziej.
Dla mnie ta książka była jak odkrycie nieznanego dotąd terenu ludzkich myśli, emocji, sposobu odczuwania i patrzenia na świat. Choć wiedziałam już wiele, otrzymanie rzetelnej dawki informacji od osoby bardzo świadomej siebie, była dla mnie dużym skokiem w świat ludzi ze spektrum – ludzi wyjątkowych i niezwykłych!
Jeśli jesteś osobą, której bliskie są tematy związane z autyzmem czy Zespołem Aspergera – bardzo polecam tę lekturę. Niezwykle głębokie, lekko napisane studium. Historia, która daje nadzieję na to, że spektrum nie zamyka drogi do zawodowej kariery i szczęśliwego życia rodzinnego – choć nie brakuje na tej drodze wybojów. Propozycja rozwiązań, opis trudności, a w tle historia Sary i jej rodziny – tak prawdziwa i szczera, że nie sposób nie stanąć wobec niej z wdzięcznością za pokazania świata w sposób nieneurotypowy – co wcale nie oznacza, że gorszy. Polecam ku zwiększeniu świadomości, empatii i podstawowej wiedzy.
Dziękuję Wydawnictwu eSPe za podjęcie takiego trudnego tematu oraz egzemplarz recenzencki!
Tytuł Co teraz powiedzieć? Spektrum autyzmu a skuteczna komunikacja w życiu, pracy i miłości
Autorzy Sarah i Larry Nannery
Liczba stron 304
Wydawnictwo eSPe
https://boskieksiazki.pl/pl/p/Co-teraz-powiedziec-Spektrum-autyzmu-a-skuteczna-komunikacja-w-zyciu%2C-pracy-i-milosci/1199
JEŚLI TEN TEKST WYDAJE CI SIĘ WARTOŚCIOWY I MYŚLISZ, ŻE JESZCZE KOMUŚ MOŻE SIĘ PRZYDAĆ,
TO BĘDZIE MI MIŁO, GDY:
- pozostawisz po sobie ślad w formie komentarza
- zaobserwujesz mojego Facebooka (wtedy będziesz ze wszystkim na bieżąco)
- dołączysz do mnie na Instagramie
- zapraszam też do kontaktu, rozmowy przez mail urbanska.madzia@gmail.com
Kiedyś nie było objawów autyzmu tak częśto jak teraz, tzn że dzieci i dorośli funkcjonowali normalnie. Dlaczego więc teraz nie mogą?
A skąd ta wiedza, że nie było objawów? Od wielu dorosłych, zdiagnozowanych niedawno słyszę opowieści o tym, że objawy były. Razem z łatką doczepianą przez środowisko – debil, odludek, dziwak. Czy nowotworów 200 lat temu nie było, skoro nikt ich nie diagnozował i nie wiedział na co umiera?
Na występowanie wielu chorób ma wpływ środowisko zewnętrzne w tym na zaburzenia psychiczne, ale także i na nowotwory – np. nowotwór płuc i jelita grubego jest obecnie znacznie częstszy niż przed dwustu lat.Choroba w sprzyjających warunkach się ujawni w pełni,w innych tylko nieznacznie a wo dpowiednich nie da objawów wcale.
Np w Hiroszhimie i Nagasaki w późnych latach czterdziestych rozpoznano wiele przypadków nowotworów krwi spowodowanych czynnikami zewnętrznym. Zapadalność na wiele chorób zmienia się w czasie, bo zależy od czynników środowiskowych. Od kilkudziesięciu lat obserwuje się zwiększona zapadalność na zab. psychiczne nie tylko ze spektrum autyzmu ale też na zab. depresyjne i otępienie.
Mało jest zaburzeń całkowicie niezależnych od środowiska.
Osoby ze spektrum autyzmu funkcjonują gorzej niż jeszcze kilkanaście a na pewno kilkadziesiąt lat temu. Widać to w szkołach: kilkadziesiąt lat temu jeden nauczyciel radził sobie bez pomocy z klasą czterdziestoosobową, teraz nawet dwóch, trzech nauczycieli ma problem z klasą dwudziestoosobową. Pokolenie wyrosłe w czasie wojny mimo doznania przemocy fizycznej i psychicznej, oddzielenia od bliskich odbudowało kraj ze zniszczeń, założyło rodziny i wychowało dzieci, a psychologów i psychiatrów było mniej niż dzisiaj, choć dzieci rodziło się znacznie więcej.
Nieprawda. Po prostu wtedy nie rozpoznawano tych chorób.
Jestem już na emeryturze. Testy na autyzm zdaje na 100%- mało, mam taki „mocny, męski” autyzm.
Głowną role w uprzykrzaniu mi życia była religia i tradycyjne pojmowanie roli kobiety. Co to ma być cicha, głupia, ładnie się ubierać i dbać o wszystkich.
Skończyłam trudne studia, z dobrym wynikiem. Najgorszym wspomnieniem było to, że musiałam ubierać rajstopy na egzaminy. Dzisiaj chyba bym wyskoczyła z okna jakbym je miała włożyć.
Jako osoba dorosła zdawałam egzaminy w obcych językach, z wiedzy fachowej. Sama przyjemność. W spodniach.
Dzisiaj włożyłam spodnie, takie troche elastyczne, które dostałam w prezencie. Cały czas chciałam krzyczeć, trzęsłam się. Sama bym takich spodni nie kupiła.
O ile się obniża szanse autystyczek każąc im ubierać sukienki i rajstopy na egzaminy, na rozmowe o prace?
A wymaganie ciągłego uśmmiechu, szczebiotania? Mężczyzna może być poważny, kobieta od razu jest określana jako agresywna.
Najgorsze były lekcje religii – od razu byłam określana jako „nie taka, zła”. Słyszałam że jak się nie poprawie to pójde do piekła. Nie moje czyny były złe, nie umiano takich wskazać. To ja byłam zła. Kazano mi się zmienić w coś czym nie byłam – w grzeczną dziewczynke z kokardusią.
Lepiej mi się żyło w Skandynawii, gdzie nie ma takich oczekiwań co do kobiet, nie trzeba być słodką Barbie.