Czasem burzy się we mnie wyobrażenie Boga jako Kogoś, kto kocha mnie bezgranicznie, bezwarunkowo, po prostu.
Różne problemy, choroby, żałoba, rany zadane przez ludzi itd. To wszystko narusza pewność, że Bóg nie tyle jest, co prawdę o tym, że jest dobry. Kochający, troszczący się, wierny…
Mój obraz Boga zmieniał się na przestrzeni lat i zmienia nadal… Patrząc na moją duchową rzeczywistość – dokonuje się to głównie w sakramentach. Spowiedzi i Komunii.
Spowiedź staje się miejscem spotkania. Nie rozliczeniem u księgowego, ale sakramentem uzdrowienia, wyciągnięcia z bagna.
Miejscem, gdzie mogę przyjść i pokazać: „Jezu, tu boli i tu. Bo w tym i tym nawaliłam”.
Ostatnio pierwszą rzeczą w moim rachunku sumienia jest pytanie o to, jak wygląda moja relacja z Bogiem – tu i teraz. Potem reszta wychodzi sama.
Uświadomienie sobie, że On już to wszystko wie, wszystko widział i nie muszę się Go bać, sprawia, że łatwiej Go tam wpuścić.
A On? Kładzie na mnie swą rękę. Daje swoją czułość, bliskość, ochronę, błogosławieństwo.
Wystarczy powiedzieć: „Panie, tu mnie boli. No i tu…”
Miejscem, gdzie mogę przyjść i pokazać: „Jezu, tu boli i tu. Bo w tym i tym nawaliłam”.